
Bohaterem tej historii jest właściciel furgonetki „Flaco’s Tacos” (zbieżność z tytułowym „Nacho Name” – żartobliwym „Not Your Name” – w mediach jest nieprzypadkowa). Nazwa wydawała się idealna: krótka, wpadająca w ucho, nawiązująca do popularnego w kulturze latynoskiej pseudonimu („Flaco” to „Chudy”). Właściciel, Rafael Calvillo, zainwestował w malowanie samochodu, menu, stronę internetową i budowanie relacji z lokalną społecznością. Biznes się kręcił, a klienci kojarzyli nazwę z dobrym jedzeniem. Niestety, przedsiębiorca pominął jeden kluczowy krok: nie sprawdził, czy ktoś inny nie wpadł na ten pomysł wcześniej. Okazało się, że nazwa „Flaco’s Tacos” była już zarejestrowanym znakiem towarowym należącym do innej firmy. Właściciel znaku, dbając o swoje interesy, wysłał pismo ostrzegawcze, a sprawa szybko przybrała poważny obrót, kończąc się pozwem i koniecznością natychmiastowej zmiany nazwy.
Wiele osób oburza się na takie sytuacje, widząc w nich chciwość korporacji niszczących małe biznesy. Prawo własności intelektualnej jest jednak ślepe na wielkość przedsiębiorstwa. Naruszenie znaku towarowego nie wymaga złej woli. Nie musisz chcieć kogoś okraść z marki. Wystarczy, że używasz nazwy łudząco podobnej do tej, która została zarejestrowana wcześniej dla podobnych usług (w tym przypadku gastronomii). Dla sądu nie ma znaczenia, że „Flaco” to popularna ksywka. Skoro ktoś uzyskał na nią wyłączność w danej branży, ma prawo żądać od innych zaprzestania jej używania. Celem jest ochrona konsumenta przed pomyłką – klient kupujący tacosy w food trucku nie powinien zastanawiać się, czy to ta sama sieć, którą widział w innym mieście, czy zupełnie przypadkowy zbieg nazw.
Konsekwencje dla właściciela food trucka są bolesne. Musi on nie tylko zmienić nazwę (co wiąże się z kosztami przemalowania wozu, nowych ulotek, strony www), ale też traci rozpoznawalność, którą budował miesiącami. W przypadku opisywanym przez media, społeczność lokalna ruszyła z pomocą, przesyłając propozycje nowych nazw, ale stres i koszty prawne pozostają realnym obciążeniem. To klasyczny przykład sytuacji, w której kilkaset dolarów oszczędzone na początku działalności (na sprawdzenie baz znaków towarowych) mści się tysiącami dolarów strat później. Często wystarczyłoby wpisać nazwę w wyszukiwarkę urzędu patentowego lub zlecić to prawnikowi, by dowiedzieć się, że nasz genialny pomysł jest już zajęty.
Nie ma czegoś takiego jak „zbyt mała firma”, by naruszyć prawo. W dobie internetu i mediów społecznościowych, nawet lokalny food truck jest widoczny globalnie. Właściciele znaków towarowych korzystają z automatycznych narzędzi do monitorowania sieci i wyłapywania naruszeń. Jeśli planujesz biznes, pamiętaj: nazwa to twoja własność, ale tylko wtedy, gdy zbudujesz ją na solidnym fundamencie. Używanie pospolitych zwrotów, pseudonimów czy gier słownych jest ryzykowne, bo szansa, że ktoś zrobił to przed tobą, jest ogromna. Sprawdzenie dostępności nazwy powinno być tak samo naturalne jak sprawdzenie stanu technicznego furgonetki przed wyjazdem na trasę.
Wypełnij formularz, a my odezwiemy się do Ciebie w ciągu najbliższych … z wstępną wyceną.