Apple vs. norweski serwis

Większość z nas wie jak działa Apple jeżeli chodzi o ochronę swojego znaku towarowego – nie odpuszcza nikomu (nawet małym sklepom internetowym – np. „a.pl”). Podobnie, każdy użytkownik iPhone’a zdaje sobie sprawę, jakie podejście do akcesoriów ma gigant z Cupertino – najbezpieczniej używać certyfikowanych akcesoriów bezpośrednio od producenta.

Podobną politykę Apple stosuje także w zakresie używania części zamiennych. Warto tu przytoczyć sprawę, która zaczęła się w 2017 roku, kiedy to norweski urząd celny zatrzymał paczkę, która swoją drogę zaczęła w Hong Kongu, a finalnie miała dotrzeć do Norwegii, do Henrika Huseby - właściciela serwisu telefonów komórkowych, który zajmował się naprawą m.in.  iPhone'ów. Rzecz jasna, norweski serwisant nie posiadał certyfikacji Apple.

Co więc było powodem zatrzymania paczki, a następnie tak radykalnych ruchów ze strony Apple? Otóż w paczce znajdowały się nieoryginalne ekrany m.in. do iPhone 6 i 6s, które posiadały logo Apple. W związku z zatrzymaniem paczki Apple wysłało do Henrika oficjalne wezwania do zniszczenia otrzymanych ekranów oraz zapłaty grzywny oscylującej w granicach 3.500 dolarów. Ponadto, serwisant miał podpisać oświadczenie, w którym stwierdzi, że nigdy więcej nie kupi, nie sprzeda, ani nie będzie używać nieoryginalnych części do wszelkich urządzeń produkowanych przez Apple. 

Henrik Haseby nie zgodził się na takie żądania wobec czego sprawa została skierowana do sądu. Zdaniem Apple, właściciel serwisu korzystając z podrobionych części zamiennych, w tym wypadku ekranów - narusza prawa ochronne do znaków towarowych Apple.

Po rozpoznaniu sprawy, norweski sąd w 2018 roku stwierdził, że Henrik nie naruszył prawa. W uzasadnieniu wskazano, iż import części zamiennych m.in. do telefonów nie jest zabroniony na terenie Norwegii. Ponadto, zdaniem sądu także używanie tzw. zamienników nie narusza prawa o ile nie są one oznaczone zastrzeżonym znakiem towarowym danej firmy. W niniejszej sprawie co prawda chiński producent wysłał ekrany do iPhone'ów z logo Apple, jednak sąd wskazał, iż logotyp został umieszczony od wewnętrznej strony ekranu, wobec czego konsument nie był i nie jest w stanie dostrzec takiego oznaczenia. Tym samym, nie można mówić o naruszeniu prawa przez właściciela norweskiego serwisu.

Z takim rozstrzygnięciem nie zgodził się Apple, który odwołał się od wyroku sądu. Na przełomie maja i czerwca 2019 roku odbyły się przesłuchania w sądzie wyższej instancji. Jakie będzie rozstrzygnięcie? O tym dowiemy się w najbliższym czasie, jednak w przypadku wygranej Apple możemy mieć do czynienia z niebezpiecznym precedensem, który uderzy przede wszystkim w serwisy telefonów komórkowych, czego efektem może być brak dostępu do części zamiennych przez niezależne serwisy.

Zobacz także